Powrót na główną stronę     Skocz do archiwum

"A jednak się kręci" - maleństwo na Bałtyku.    21.09.2000


Katarzyna Rembarz - dzielna żeglarka z dużych jachtów zwróciła moją uwagę na kolejne maleństwo uganiające się po Bałtyku (i to od dobrych paru lat). A więc kolejny przykład że "Praktyka bałtycka na małym jachcie" to nie bajki, które opowiadam moim wnuczętom na dobranoc. A więc jednak się kręci, a więc ambitnych przybywa. Jachcik "Tipi" to znane wszystkim "Micro-Polo". To taka sama łódeczka, której skipper (Wojtek Rutkowski) 2 lata temu dostał nagrodę "Żagli" w konkursie REJS ROKU. Nazwa zadenuncjonwanego przez Katarzynę jachtu wyleciała mi z głowy. Pamietałem, że krótka i że na literę "T". Pytam kilku z rzędu spotkanych na terenie Basenu Jachtowego w Gdyni kapitanów (tubylców). Nikt nic nie wie, nikt nic nie kojarzy. Wreszcie idę do mego nadwornego żaglomistrza i przyjaciela - Ryszarda Kukułki. Ten się śmieje - pewnie ze znam, wszyscy go znają ale wiedzą, że jak TY pytasz to zaraz się po kimś przejedziesz. Daję słowo honoru (że nie!) i dowiaduję się nazwy jachtu i telefonu skippera. A więc, mazurscy ambitniacy - poczytajcie sobie o małej łodeczce na Bałtyku. Dwa lata temu byłem na Mazurach i zgorszyła mnie ilośc grubo większych jachtów, które gniją wegetując w szuwarach. "Siedem lat wojował - z pochwy nie wyjmował..." Żyjcie wiecznie! Wasz małosolny Jerzy Kuliński

BILANS REJSÓW MORSKICH s/y "TIPI"

L.p Daty ilości dni Porty Załoga* Mm godz Uwagi
1. 08.1991 4 Łeba, Władysławowo Fred 173 43 Pierwszy morski (za Hel) rejs "Tipi"
2. 06.1992 3 Bałtyjsk,Swietłyj,Krynica Morska Wiesia i Fred,Adaś 115 43 Pierwszy zagranicz ny rejs "Tipi"
3. 07.1992 12 Darłowo,Nexo,Christianso,Listed, Svaneke,Łeba Fred 384 114 Rejs na Bornholm
4. 07.1993 26 Władysławowo,Dziwnowo,Wolin, Trzebież, Ueckermunde, Świnoujście, Kołobrzeg, Darłowo, Ustka, Łeba Do Dziwnowa: Fred, potem: Hania,Adam, Andrzej i Emilka 645 205 Do Niemiec na Zalewie Szczecińskim
5. 07.1994 26 Władysławowo, Łeba, Ustka, Darłowo, Kołobrzeg, Mrzeżyno, Dziwnowo, Świnoujście, Greifswalder Oie , Sassnitz, Ronne, Nexo, Hel Do Świnoujścia: Jacek, Adaś i Andrzej, potem: cała rodzina 525 171 Prawie wszystkie polskie porty, Niemcy i Bornholm. Pierwszy raz silnik.
6. 06.1996 4 Hel, Władysławowo - 80 21 Pierwszy i jedyny samotny rejs "Tipi"
7. 08.1997 9 Władysławowo,Kalmar,Gronhogen Fred 403 147 Pierwszy raz z GPS, pierwszy do Szwecji
8. 07.1997 21 Władysławowo, Łeba, Ustka, Nexo, Christianso,Tejn, Allinge, Skillinge, Simrishamn, Svaneke Adam i Andrzej 536 128 Do Skillinge i Simris- Hamn w Szwecji z Bornholmu
9. 08.2000 11 Władysławowo,Gronhogen,Kalmar, Morbylanga Andrzej 327 99 920

Razem: 3.153 Mm
Załoga: Wiesia i Fred Grasewicz oraz Jacek Zalewski moi przyjaciele Hania moja żona, Adaś (1976),Andrzej (1980), Emilka (1986) moje dzieci

A teraz wspomnienia z poszczególnych rejsów w kolejności ich numeracji.
1. Trzy razy podchodzimy do wejścia portu w Łebie pod wiatr i trzy raz wypycha nas prąd. W końcu Fred łapie burtę pogłębiarki stojącej przy główce i wciągamy się do środka. Fred idąc po brzegu "na burłaka" doholowuje nas do bosmanatu. Po całej nocy ostrej żeglugi pod wiatr ledwie żyjemy z niewyspania. - Nie mamy teraz dużego ruchu więc sprawdzimy wasze wyposażenie "przywitał" nas bosman. Dopiero po godzinie puszcza nas wolno i możemy iść spać.

2. Żeby zaliczyć przejście Cieśniny Piławskiej zapisujemy się na regaty o puchar dowódcy Marynarki Wojennej. Jesteśmy najmniejszym jachtem wśród startujących więc halsując pod silny wiatr 6B zostajemy na końcu stawki. Dopływamy na redę portu w Bałtyjsku kiedy nie ma tam już żywego ducha. Godzinę kręcimy się przed wejściem szukając komisji regatowej. Nie ma nikogo więc wpływamy. Trochę jeszcze wieje więc przez godzinę posuwamy się w głąb portu szukając swoich. Ściemnia się. - O strzelają czerwone rakiety woła Adaś. Rzeczywiście gdzieś od strony morza raz po raz wzlatują czerwone rakiety. Po chwili zza zakrętu wypada motorówka. Z motorówki leci za nami czerwona rakieta. Stajemy. Dopływają. - A tamożnyj i pogranicznyj kontrol wy proszli?! Wracamy na holu motorówki do posterunku pograniczników na samym początku portu. Po kontroli wyruszamy znowu tą samą drogą i po 1-szej w nocy docieramy do Swietłego gdzie stajemy na zewnątrz ogromnej "tratwy" jachtów biorących udział w regatach. Przy nabrzeżu jest tylko kilka miejsc. Nie ma mowy żeby wyjść na brzeg. O 7-mej rano jest start do następnego etapu, do Krynicy Morskiej i w ten sposób wracamy do Polski nie dotknąwszy nogą brzegu.

3. Czaimy się z Fredem w Darłowie czekając na prognozę. Jest dobra; ma być S do SE 3-5. Wieje narazie W 5 ale wierzymy prognozie i o 15.00 wychodzimy. Całą drogę wieje W. Piłujemy więc pod wiatr i nad ranem na rozświetlonym horyzoncie pojawia się biała kreska to latarnia Dueodde. Potem pomarańczowa, coraz większa kula to główka portu w Nexo. Cały ranek płyniemy na tę kulę pod W 3-4 i o 13.00 wchodzimy. Po trzech godzinach jest 9 stopni B. Z radia dowiadujemy się że na Mierzeji Kurońskiej rozbiły się dwa niemieckie jachty płynące z Kłajpedy na Bornholm. Mieliśmy szczęście. Zwiedzamy Christianso."Tipi" stoi po drugiej stronie cieśniny przy Frederikso.Wracając z oglądania twierdzy i armat zauważamy grupę Niemców i Duńczyków śmiejących się do rozpuku i pokazujących palcami coś po drugiej stronie cieśniny. To "Tipi" wśród stojących nieruchomo masztów "dorosłych" jachtów kiwa się jak wańka-wstańka po 30 na boki. No cóż, dla niej to już duża fala.

4. 1993 r. - najbardziej wietrzny sezon. Płyniemy we dwóch z Fredem pod zachodni tężejący wiatr w stronę widocznych już bloków mieszkalnych w Dziwnowie. Wtedy zza horyzontu wyłania się czarna chmura i pędzi na nas. Fred dopada i ściąga foka. Nie zdążył już wrócić. Trzyma się obiema rękoma kosza dziobowego kiedy kładzie nas na burtę.Ogromne grzywacze przelewają się przez "Tipi". Fred co jakiś czas niknie pod walącą się na niego wodą. Po 20 minutach leżenia w głębokim przechyle spada na nas ulewa i wiatr trochę słabnie. "Tipi" wstaje i pod silny stale 6-7B wiatr whalsowujemy się w końcu do Dziwnowa.Godzinę po nas wchodzi szwedzki jacht z polskim kapitanem. Mówi, że zarejestrował na wiatromierzu 11stopniB. W powrotnej drodze wchodzimy do mariny w Kołobrzegu. Idę do bosmana opłacić postój. - Nic nie płacicie. Za pływanie takim małym jachtem powinni wam dopłacać!

5. Wracamy całą rodziną z Bornholmu i wieczorem wchodzimy do Ustki. Rano wybieramy się do miasta. Obok nas stoi słynny "Urwis" Teresy i Franka Zatorskich. Widzę jak oczy Franka robią się coraz większe kiedy z Tipi wychodzi na brzeg po kolei 5 osób. - Jak wy się tam wszyscy mieścicie?! ? pyta z niedowierzaniem. Przed wyjściem z Ustki odmeldowuję się u bosmana. - Zaraz, zaraz - bosman ogląda podejrzliwie kartę bezpieczeństwa "Tipi"? to ile was płynie do Gdyni? - Pięć osób, to przecież w pasie 20 mil ("Tipi" miała wtedy kartę bezpieczeństwa na 5 osób w pasie 20 mil). - A skąd przypłynęliście? - nie daje za wygraną bosman. - Z Bornholmu. - To jak to w pasie 20 mil ? - Płynęliśmy dookoła Bałtyku ! Dzwonek telefonu przerywa kłopotliwe pytania. Bosman sięga po słuchawkę telefonu a ja po swoje papiery z jego biurka i wymykam się "po angielsku". Odbijamy nie czekając na pożegnania portowej władzy.

6. Wracam sam z Władysławowa i przy coraz silniejszym wietrze z NW niosę trochę za dużo żagli ; grota sztormowego i genuę można nosić do 4?B a jest ciut więcej.Szybko mi się płynie z genuą "na motyla" ( na bosaku) ale trzeba bardzo pilnować steru. Za późno zauważam goniący mnie szkwał i nie zdążam już zrzucić genui. Staram się teraz już tylko utrzymać kurs i modlę się żeby nie wywrócić "Tipi". A "Tipi" nabiera pędu i po chwili jest w ślizgu. Hel przelatuje po prawej burcie jak pośpieszny pociąg a za rufą gotuje się woda. "Tipi" wzlatuje na fale i spada w ich doliny. Ślizg kończy się po 40 minutach. Jestem mokry od deszczu i ze strachu.

7. Płyniemy z Fredem z Władysławowa do Kalmaru.Nocą zbliżamy się do Olands Sodra Grund. Płyniemy trochę na silniku bo wiatr słabiutki.Potem zaczyna się wiatr który przynosi mgłę gęstą jak mleko, widoczność "zero"a przy południowym przylądku Olandi - Oland Sodra Udde roi się od kamieni. Tym razem mamy po raz pierwszy GPS. Cykając często jak tylko można pozycję wchodzimy jak po sznurku do Kalmar Sundu. Błogosławię moment kiedy przemogłem skąpstwo i wysupłałem pieniądze na GPS. Słońce i wiatr rozpędzają w końcu mgłę i odsłania się przed nami Oland po prawej i Szwecja po lewej. Jest pięknie. O 15.00 wchodzimy do Kalmaru.

8. W trójkę z Adasiem i Andrzejem wychodzimy ze Svaneke na Bornholmie do Łeby. Do Svaneke wchodziliśmy poprzedniego dnia wieczorem jak nie było już bosmana i nie mamy prognozy.W PR I prognoza nijaka -3-5 NW ale niebo wygląna niewyraźnie więc przed wyjściem wysyłam syna do pani która w zastępstwie bosmana pobrała opłatę za postój i sprzedaje w sklepiku przy porcie. - Pani powiedziała, że jak wczoraj było ładnie to dzisiaj też pewnie będzie ładnie - przynosi syn -prognozę. Wieje piątka z N, wychodzimy i po czterech godzinach mamy odkrętkę do NE i ENE 7-8stopniB. Na sztormowym grocie i małym foku walczymy w pełnym na szczęście bajdewindzie. Wiatr wyje w olinowaniu, grzywacze załamują się i co któryś wali nam się na plecy.Dziwimy się, że tak wolno odpływa woda z kokpitu, zupełnie jak z wanny.Żeby złapać pozycję z GPS w tej huśtawce trzeba czekać po 20 minut bo stale gubi satelity. Klnę ze złości i strachu i choruję od tego patrzenia na mapę i ekranik GPS-a.Czasami obraz tak mi się rozmywa przed oczami, że wydaje mi się, że dostałem zeza. Andrzej najbardziej odporny steruje całymi godzinami i nie chce zmiany. Rezygnujemy z Łeby i odpadamy od wiatru. Przed północą wchodzimy do Ustki. Tu dowiadujemy się, że sztorm rozwalił przebudowywany falochron w Łebie a ścianki Larsena przewracając się zagrodziły wejście i port zamknięto. Znaczy,że nasi aniołowie stróże czuwali tej nocy nad nami.

9. Mieliśmy płynąć we dwójkę z Andrzejem do Kłajpedy ale chciał obejrzeć drugi najdłuższy most w Europie z Kalmaru na Olandię (ponad 6 km ) więc w ostatnim momencie zmiana planów. W drodze "tam" wykręcający z W do NW wiatr wynosi nas na wschodnią stronę Oland Sodra Grund. Wtedy wykręca raptem do SW, tężeje do 6-7 i mamy piłowanie pod wiatr żeby wejść do Kalmar Sundu. Kilka zaledwie mil halsujemy 6 godzin i wymęczeni wchodzimy do Gronhogen. Do Kalmaru płyniemy dopiero następnego dnia. W Kalmarze tłok więc podajemy cumę rufową na ?Śniadeckiego? z AWF-u z Gdańska. Odwiedzamy ich. Dziwią się małym rozmiarom naszego ?Tipi?. Dziwią się,że jesteśmy w stanie prowadzić nawigację i dziennik jachtowy a my się dziwimy, że oni się dziwią. W powrotnej drodze przeczekujemy sztorm w Gronhogen. Jesteśmy conajmniej dwa razy mniejsi od każdego jachtu w porcie ale ambitnie, i dlatego że urlop mi się kończy, wychodzimy po sztormie pierwsi. Przeżywamy żeglarskie szczęście ? wieje cały czas równo NW-5 i w baksztagu lecimy całą drogę jak na skrzydłach. GPS pokazuje czasami nawet 6,4 węzła a dla ?Tipi? największa wypornościowa prędkość to 5,3 więc chwilami jest to ślizg. Po 22 godzinach wchodzimy rano o 6.00 do Władysławowa. Dzwonię do stoczni ? mam być w pracy jutro. Wychodzimy więc natychmiast i po południu dopływamy do Gdyni.

WNIOSKI
Myślę, że po 10 sezonach pływania małym jachtem po Bałtyku mam prawo trochę się "powymądrzać" na ten temat, chociaż nic odkrywczego tu nie będzie. Wiele napisał Jurek Kuliński, mój ulubiony autor przed każdym rejsem, w "Praktyce bałtyckiej na małym jachcie"
1.A więc jak chodzi o budowę jachtu to: - trudno przecenić taką cechę jachtu jak niezatapialność uzyskaną przez wypienienie pianki we wszelkich pustych przestrzeniach. - dobrze jest mieć wszystkie odpowiedzialne elementy ciut przewymiarowane dla własnego psychicznego komfortu i zapasu na obciążenia dynamiczne, - na małym jachcie należy unikać metalowych łączników i okuć na rzecz krawatów i węzłów , - należy tam gdzie to możliwe stosować liny włókienne zamiast stalówek.
2.Meteorologia - ma znacznie większe znaczenie niż na dużym jachcie. Zaniedbanie w zdobyciu prognozy może być częściej niebezpieczne niż na dużym jachcie. Mały jacht ma mniejszą zdolność wyhalsowania np. pod wiatr dociskający do brzegu. Nasze "Tipi"może na upartego wyjść pod 7?B , przy "ósemce" nie wiem czy udałoby się utrzymać wysokość. Mały jacht z natury jest wolniejszy i potrzebuje dłuższego czasu na dojście do portu schronienia, w przypadku pogorszenia pogody jest więc bardziej narażony na przebywanie w złych warunkach. Odbiór prognozy na UKF-ce możliwy jest tylko w pobliżu brzegu, w zasięgu działania UKF. Dalej na morzu jesteśmy skazani na nieregularnie nadawane, opuszczane z powodu meczu lub transmisji obrad sejmu albo bez powodu, prognozy pogody I programu Polskiego Radia nadawane niepunktualnie, w ekspresowym tempie, przez niewyraźnie mówiących spikerów. Nie mam słów dla takiego traktowania ludzi morza i nie rozumiem tego. Jest to chyba jakaś pozostałość po aroganckim traktowaniu obywateli w systemie totalitarnym. Przed wyjściem w rejs należy zaopatrzyć się koniecznie w długoterminową trzydniową ) prognozę którą powinien posiadać każdy bosmanat i planować rejs w zależności od tej prognozy. Zdarzyło mi się wiele razy zmienić plany z powodu prognozy jak również wycofać już po wyjściu w morze gdy warunki były ciężkie. Bardzo podoba mi się określenie "czujny jak żuraw" - to z "PanaWołodyjowskiego".

3.Posiłki - na małym jachcie, nawet mając wahadłowo zawieszoną kuchenkę, prędzej kończy się możliwość gotowania w miarę pogarszania się pogody. Zawsze przed wyjściem w rejs przygotowuję dużą paczkę kanapek w aluminiowym pojemniku, wielki termos kawy i wodę mineralną .Przy małej załodze ważne też jest by to wszystko było w zasięgu ręki sternika tzn. bez budzenia zmiennika, który zwykle wykorzystuje każdą chwilę na sen.

4.Balastowanie - małe jachty ,nawet ze stosunkowo dużym balastem, są wrażliwe na usytuowanie "żywego balastu", który ma większy udział w ciężarze jachtu niż w przypadku większej jednostki. Nawet w koji załoga zarabia na prędkość jachtu śpiąc po nawietrznej.

Rozpisałem się okropnie, nie wiem czy to wszystko jest strawne. W każdym razie można to wykorzystać w dowolny sposób z cięciami i skrótami. Dziękuję za zaproszenie do strony internetowej i serdecznie pozdrawiam. Stopy wody pod kilem i do zobaczenia może kiedyś w jakimś porcie. Ahoj!

Tadeusz Rzoska Gdynia, 5.09.2000 r.
P.S. Zapomniałem przedstawić "Tipi". To jest Micro-Polo z balastem 180 kg pod podłogą i 120 kg w bulb-kilu. Długość Lc=5,49;szerokość Bc=2,44;pow.żagli S=18.4 m kw.z genuą. FOTOGRAFIA "Tipi" i dorosłe jachty we Władysławowie. Nie pamiętam który rok ale "Tipi" nie chce urosnąć i proporcje pozostają zawsze takie same.



Napisz do autora informacji w serwisie


Hosting, serwery, konta www