Powrót na główną stronę     Skocz do archiwum

Co dalej z Basenem Żeglarskim w Gdyni?    06.12.2000


Pamiętacie news o nowych porządkach w Basenie Żeglarskim im. Zaruskiego w Gdyni? No to poczytajcie sobie jeszcze materiał nadesłany przez znanego zeglarza, konstruktora jachtów oraz działacza Jachtklubu FREGATA - Norberta Patalasa.

Dobrze czy źle w gdyńskim żeglarstwie?
27 listopada Komisja Morska Rady Miasta w Gdyni urządziła konferencję prasową n/t żeglarstwa, na którą licznie przybyli przestawiciele gdyńskich klubów i żeglarskich organizacji - jak np. Stowarzyszenia Regatowego. Stała się ona właściwie naradą roboczą, gdzie starły się diametralnie różne poglądy żeglarzy i miejskiego administratora gdyńskiej "mariny". Organizatorzy konferencji dali wyraz swemu dobremu samopoczuciu stwierdzając, że zrobili wiele i gdy tylko "marinę" gdyńską jeszcze skomputeryzują to uzyskają pełny obraz ruchu jachtów w tym jachtowym porcie a Gdynia odzyska miano stolicy żeglarstwa. Przyznali, że masowe regaty łodzi olimpijskich nieco komplikują sytuację w gdyńskim basenie: ruch jachtów morskich jest wtedy utrudniony i jest dużo sytuacji kolizyjnych. Szef gdyńskiej "mariny" Jacek Milewski narzekał, że nie wszystkie jachty jeszcze korzystają z radia i mają silniki. Zamierza jednak wprowadzić w najbliższym czasie zakaz poruszania się morskim jachtom na żaglach w obrębie basenu co jego zdaniem ma polepszyć bezpieczeństwo ruchu. Żeglarze skarżyli się na organizacyjny bałagan i zbyt wielkie pochylnie do slipowania małych łodzi, użyteczne głównie w czasie regat ale przez cały sezon a nawet i po nim utrudniające wodowanie i podnoszenie z wody dużych jachtów. Muszą bowiem angażować drogie 80-tonowe dźwigi o dużym zasięgu aby ponad pochylniami wyjmować z wody nawet niewiekie, 2-3-tonowe jachty morskie. Narzekano też na niczym nie uzasadniony zdaniem żeglarzy, kilkakrotny wzrost opłat dla jachtów miejscowych, tzw. rezydentów. Odzywały się nawet głosy, że kluby gdyńskie są traktowane przez nowego administratora jak "klienci a nawet intruzi" jak się wyraził przedstawiciel jednego z najstarszych polskich jachtklubów. Stworzono wielu dyrektorów i kierowników a poziom usług się nie polepszył. Ta ogromna machina jest zdaniem żeglarzy nieprzemyślana, nie korzysta się z doświadczenia klubów. Według żeglarzy, fundusze jakie z budżetu miasta są asygnowane na żeglarstwo, nowa machina administracyjna wykorzystuje nieefektywnie. Z drugiej strony niekwestionowanym sukcesem było zorganizowanie regat Gdynia Sailing Days gdzie ok. 320 zawodników z 14 krajów ścigało się w klasach łodzi olimpijskich. Szef Gdyńskiego Stowarzyszenia Regatowego podzielił się wieścią, że gdyńskie regaty spotkały się z międzynarodowym uznaniem i przyznano już Gdyni prawo organizowania regat Pucharu Świata. W Gdańsku i Łebie rozmyślają jak przyciągnąć żeglarzy do pustawej mariny a w Gdyni jak stwierdził jeden z żeglarzy, rozpoczęto od próby rugowania najzasobniejszego w jachty klubu FREGATA. Żeglarze uznali to za dowód dyletanctwa nowych gospodarzy "mariny". Przez grzeczność nie wypomniano im, że już ich pierwsze kroki zmierzały do usunięcia najbardziej zasłużonego w szkoleniu dzieci i młodzieży klubu ARKA. Prawdziwą burzę wywołało jednak wystąpienie przedstawiciela klubu FREGATA, który ujawnił, że plany miasta zawierają projekt budowy... publicznych ubikacji i pryszniców na miejscu tego klubu. Poparł go energicznie jeden z radnych nawołując do żeglarskiej solidarności: gdy nastąpi likwidacja jednego klubu, łatwiej będzie już usunąć następne, jak to już dawno zapowiadano ARCE i AKM AZS. Żeglarze wygarnęli bez ogródek władzom miasta, że zamierzają docelowo pobudować na żeglarskich terenach hotele i zarobić na sprzedaży działek, o czym dawno już pisała prasa. Szef Koła Seniorów GOZŻ zarzucił miejskim administratorom "mariny" niekompetencję i zażądał wprost aby na podstawie art. 61 konstytucji (obywatele mają prawo do informacji o funkcjonariuszach publicznych) wyjawili swoje żeglarskie kompetencje, gdyż obecne działania wskazują na ich brak. Miejscy oficjele na to salwowali się ucieczką pozorowaną innymi ważnymi zajęciami. Na placu boju pozostał tylko nieustraszony dyrektor GOSiR Jacek Milewski odpierając ataki rozsierdzonych żeglarzy. Narada, jakkolwiek gorąca i obfitująca w utarczki słowne zdaje się napawać nadzieją, że władze Gdyni dowiedziawszy się co o nich sądzą żeglarze, rozsądniej będą w przyszłości zarządzać żeglarstwem. Norbert Patalas.



Napisz do autora informacji w serwisie


Hosting, serwery, konta www