Kapitanat Portu Gdańsk nadal nieprzejednany
13.07.99
Historię zabiegów o zliberalizowanie żeglugi jachtów przez port gdański otwiera kpt. Adam Woźniak artykułem "Łamigłówka na Zatoce" zamieszczonym w tygodniku "Wybrzeże" w roku 1987. W roku 1989 ukazała się locja żeglarska "Zatoka Gdańska", która podążała za ciosem wyprowadzonym przez Adama. Temat wracał regularnie na łamy prasy wybrzeżowej przed kolejnymi sezonami żeglarskimi. O niechęci Kapitanatu do jakichkolwiek ustępstw pisywali w prasie wybrzeżowej Grażyna Murawska, Jacek Sieński i wielu innych. Kapitan Grabski był nieprzejednany. A chodzi tylko o drobiazg jak dopuszczenie przejścia kanałami portowymi na Motławę na żaglach wspomaganymi silnikiem (czarny stożek na sztagu). Jest o co zabiegać bo odległość od główek falochronowych w Nowym Porcie do Mariny Gdańsk to 4,6 Mm czyli dobra godzina jazdy. Kanał szeroki, przy nabrzeżach głęboko a port w porównaniu do tych do których najchętniej pływamy zupełnie wymarły. Gdzie mu tam do Mariehamn, w którym w każdej chwili mamy do czynienia z 4 do 6 promiskami w pełnym biegu? Gdzie mu do Kopenhagi, Travemunde czy Kilonii na podejściu do Kanału? A właściwie o co chodzi, kiedy jacht stożkiem manifestuje funkcjonowanie napędu mechanicznego? Czyżby kompleks żagli typowy dla naszych oficerów którzy od żaglowców WSM zaczynali? Już w szkole podstawowej zrozumiałem, że nie lubi się przedmiotów, z którymi są kłopoty. Bo czegoż o manewrowaniu jachtem żaglowym można się nauczyć gdy ma się do czynienia z krypą która tylko półwiatrami żegluje a zmiana halsu to godzina roboty? Myślę, że ci którzy na żaglowcach zaczynali naukę manewrowania nigdy nie zrozumieją, że jacht dopiero pod żaglami może w pełni zademonstrować swą zwinność. No cóż ale na taką naukę to już dla wielu za późno. Z kapitanem Grabskim nie warto było tracić czasu na utarczki.

Nastał nowy kapitan, młody, opływany, który widział sporo. Kilka debat u Dębca w Klubie Morza wykazało, że przedstawiciele Kapitanatu nadal oporni sprawie. Mówiono, że sprawę w Kapitanacie rozważano, pilotów portowych o zdanie pytano no i oczywiscie.... pilotom to się nie podobało. Mnie też ciężarówki na wąskich, krętych szosach się nie podobają. I co z tego? No nic - bo przecież ktoś czymś rózne ładunki musi wozić. Jednak gdy już dygresja zaprowadziła nas na szosy - Przypominam, że TIR-om w letnie weekendy jeździć zabroniono. Widać VIP-om bardzo przeszkadzały. Na jachtach u nas jeszcze VIP-ów za mało... Wreszcie Prezes Tołwiński wygotował pismo z oficjalną prośbą. Prosił o zgodę na żeglugę "pod stożkiem" aż na Motławę oraz na wejście pod żaglami do najbliższej przystani (PKM - Twierdza Wisłoujście) gdyby jacht miał kłopoty z silnikiem a pogoda na Górki była zbyt szorstka. Prezes liczył, że ten drugi punkt przejdzie pod warunkiem stałego kontaktu radiofonicznego z oficerem nawigacyjnym portu. Argumentem za żeglugą "pod stożkiem" miał być Kanał Kiloński - najruchliwsza droga morska świata. Nic z tego! Kapitan Portu (kpt.ż.w. Wiesław Piotrzkowski) odpowiada Prezesowi Tołwińskiemu: "W odpowiedzi na Pana pismo z dn. 14.5.99 informuję, że zmiany Przepisów Portowych może dokonać wyłacznie Dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni po zasięgnięciu opinii kapitanów poszczególnych portów. Dla wyjaśnoienia kontrowersji wokół przepisów obowiązujących w Kanale Kilońskim, załaczamy fotokopię Przepisów Ruchu obowiązujących na tym akwenie. Przepisy jednoznacznie zabraniają pływania na żaglach po samym kanale i na torach podejściowych, zezwalając na ich używanie w ściśle określonych miejscach (zawsze poza torem wodnym). Akwen Nowego Portu, gdzie na wąskim i krętym torze wodnym odbywa się intensywny ruch statków, bardzo czesto ograniczonych swoim zanurzeniem i gabarytami nie daje upoważnienia do wyrażenia zgody na swobodne poruszanie się jednostek pod żaglami, zwłaszcza w aspekcie dużej ilości jachtów turystycznych zawijających do Gdańska w sezonie letnim, obsadzonych załogami o bardzo różnych kwalifikacjach" Koniec cytatu. A więc po kolei: pierwszym i najważniejszym tematem prożby PZŻ była dyspensa na jednoczesne napędzanie jachtu żaglami i silnikiem. Kapitan odpowiada tylko na drugi punkt prośby. Nie dostałem załącznika (wspomnianej fotokopii) ale mam swój własny egzemplarz, w którym po generalnych zastrzeżeniach: "Das Segeln ist duf dem NOK verboten." oraz "Segelboote ohne Maschinenantrieb mussen sich schleppen lassen, wenn sie den-Kanal durchhahren wollen" łagodzi rygor zapisem:"Sportfahrzeuge mit Maschinenantrieb durfen zusatzlich Segel setzen, mussen dann das vorgeschriebene Sichtzeichen fuhren: Im Vorschiff ein Kegel - Spitz unten - dort, wo er am besten gesehen werden kann". Pan kapitam pisze o "ściśle określonych miejscach". Więc powiedzmy sobie jasno - na 100-kilometrowej długości Kanału. A wogóle - to kilka razy przechodziłem Kanał Kiloński "pod stożkiem" i to pod argusowym okiem licznych kamer kanałowej telewizji. Pan Kapitan pisze o wąskim i krętym kanale portowym, mając zapewne na myśli Zakręt 5-Gwizdków do którego poszerzenia na początku lat sześciesiątych takze miałem zaszczyt bezpośrednio się przyczynić. Pan Kapitan pisze o dużym ruchu statków w porcie gdańskim - mając nas za dzieci, którzy z dużym ruchem portowym nigdy nie mieli do czynienia. Pan Kapitan pisze o jachtach "obsadzanych załogami o bardzo róznych kwalifikacjach". Przepraszam - czy chce Pan przez to delikatnie powiedzieć, że "o niskich kwalifikacjach"? Na jakiej podstawie? Czy to domniemanie hipotetyczne, czy statystyka wypadków, czy egzaminy kontrolne? Panie Kapitanie - przykro mi stwierdzić, że ucieka Pan od merytorycznej dyskusji np. piszac "...po zasięgnięciu opinii kapitanów poszczególnych portów". Cóż u Boga mają do sprawy kapitanowie innych portów? Kapitan Kazimierz Undro we Władysławowie nie robi sprawy z wchodzem na żaglach (z silnikiem lub bez) mimo, że ruch kutrów bywa bardzo intensywny, wejscie wąskie, tor podejściowy niemal równoległy do przyboju, mielizny obok ... Ale mimo tego - co ma np. opinia kapitana Undro do porządków w nadzorowanym przez Pana Porcie? Zostawmy ten wątek. Nie moja rzecz wtrącać się do mechanizmów wydawanych przez Pana zarządzeń. Tyle, że to Pan sam wywołał formalnego wilka z lasu. Szanowny Panie Kapitanie, Jak widzimy Polska się zmienia i to na lepsze. Może zbyt wolno ale to inna sprawa. Dopóki tylko żeglarzy uwierały rygory portowe - sprawa była dla nas przegrana. Bo czymże my jesteśmy przy górnikach, anestezjologach, rolnikach...? Niczym - i co najdziwniejsze nie chcemy od Pana pieniędzy. Tyle, że teraz zyskaliśmy sprzymierzeńca. Tym sprzymierzeńcem są samorządy terytorialne, którym te rygory zaczynają psuć interes. Pojawiają się problem utraty pieniędzy, które chcą przyjść także (a może przede wszystkim) do Gdańska. Gdańsk potrzebuje promocji. Gdańsk urządza imprezy milenijne, dominikańskie, zloty itd. Do Gdańska przybywają turyści zagraniczni i polscy, którzy chcą widzieć żagle na Motławie. Dużo żagli, jak najwięcej żagli. Chcą tu zostawiać swe pieniądze. Miasto remontuje nabrzeża, buduje marinę, zaplecze ... itd a tu brak zapału administracji morskiej. Na jachtach, zwłaszcza zagranicznych przybywają ludzie wpływowi, zamożni, decydenci. Przybywają prywatnie, incognito, wakacyjnie ale patrzą, patrzą bardzo uważnie. Z tego patrzenia nie jedno może wyniknąć. I dobrego i złego. Proszę aby Pan sobie to przemyślał, nie ulegając sugestiom ludzi, którym przeszkadza np. parking na Elbląskiej, furgonik rozwożący lody przy akompaniamencie łagodnej melodyjki itd. Nie tracąc nadziei na pomyślny finał.

JERZY KULIŃSKI