Kurbiel powrócił
03.11.98
2 listopada 98 o godzinie 1110 Janusz Kurbiel z żoną i przyjacielem zacumowali swój polarny jacht w Marinie Gdańsk. Po 4,5 miesięczej żegludze w sztormach i huraganach, po okrążeniu Islandii, po dotarciu do granicy lodu, po wykonaniu naukowych zadań własnych i pasażerki ( na odcinku dookoła Islandii), po przebyciu 4100 Mm - załoga i jacht znowu cumuje pod Żurawiem na Motławie. Wyprawa trafiła na wyjątkowo trudne warunki pogodowe. Na trasie spotkano 9 huraganów (4 z nich udało się przeczekać w portach). Najsilniejszy ze spotkanych na oceanie to 12 st. B, fale osiągały wówczas 18 m (!) wysokości. Jacht zawinął do 12 portów Islandii, osiągnął Szetlandy i Wyspy Owcze. Tegoroczne islandzkie lato było przykre. Temperatura powietrza i wody - około 0 stopni C. Nawet podczas przeczekiwania sztormu w bałtyckim Ystad załoga miała ręce pełne roboty. Wszędzie cieszono się zainteresowaniem i gościnnością "tubylców". Jednym z celów wyprawy były eksperymenty nawigacyjne, mające potwierdzić hipotezy o sposobach znajdowania przez Wikingów drogi na morzu, kiedy jeszcze nie używano kompasów. Eksperymenty potwierdziły słuszność informacji semi-historycznych. Myślę, że wkrótce Janusz Kurbiel wyjawi tajemnicę Wikingów. Mogę tylko uchylić jej rąbka iż kluczem do zagadki był stary zapis - "żeglarz bez noża jest martwy". Powrót jachtu opóżnił się z powodu kontuzji, jakiej Janusz doznał w Kopenhadze. Jest już zdrów i z radoscią witałem całą załogę zdrową i uśmiechnietą. W drodze powrotnej odwiedzono 3 porty Bornholmu. Ze Svaneke do Gdańska jacht przypłynął w ciągu jednej doby. Uroczyste, oficjalne powitanie POSŁA GDAŃSKIEGO (flaga Gdańska na maszcie) z udziałem nowowybranych ojców (i matki) miasta odbedzie się prawdopodobnie w sobotę. GRATULACJE!

JERZY KULIŃSKI